Adres: Tarce 39 A

Sobota godz. 19.00 - Msza św. niedzielna

Niedziela godz. 15.00 - nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego połączone z koronką do Miłosierdzia Bożego

 

Rys historyczny

W roku 1997 w Tarcach - Osiedlu k. Jarocina w parafii pw św. Wojciecha w Wilkowyi, Jan Radecki rozpoczął budowę pierwszej w Polsce kaplicy pod wezwaniem, błogosławionej wówczas, siostry Faustyny. Kaplica ta powstała jako wotum wdzięczności za niezgłębione Miłosierdzie Boże dla całego świata, ocalenie pana Jana od śmierci oraz cudowne uzdrowienie jego żony z sześciu przerzutów raka złośliwego. Za zgodą biskupa kaliskiego Stanisława Napierały, działkę pod budowę kaplicy poświęcił ówczesny proboszcz parafii ks kan. Eugeniusz Michalczak. Kamień węgielny pod budowę, który został przywieziony przez pielgrzymów z Góry Oliwnej, został poświęcony przez papieża św. Jana Pawła II w Kaliszu w 1997 roku. Kaplica była budowana według projektu pana Jana z jego funduszy prywatnych, pożyczek oraz ze szczerych i obfitych ofiar innych ludzi.

Sam pomysł wybudowania kaplicy zrodził się, kiedy pan Jan udał się na pielgrzymkę do Rzymu, usłyszał wtedy w głębi serca głos s. Faustyny, która spoglądała na niego z obrazu w jednym z kościołów rzymskich: "Dlaczego nic nie robisz? ". Jak tylko wrócił do Düsseldorfu - miejsca swojego zamieszkania - postanowił założyć grupę modlitewną Miłosierdzia Bożego przy Polskiej Misji Katolickiej w Düsseldorfie, która istnieje po dziś dzień.

Ocalenie i nawrócenie

Pomysłodawca budowy kaplicy swoje nawrócenie i przemianę życia przeszedł po śmierci klinicznej, którą przeżył 16. czerwca 1978 roku, mając wówczas 41 lat. Jak sam wspomina, pomimo że sam był wychowywany w rodzinie katolickiej, w której praktyki religijne były bardzo przestrzegane, oddalił się od Boga, pociągał go świat i pieniądze. W życiu rodzinnym był mało obecny. Pewnego razu zostaje poproszony o namalowanie dużego obrazu przedstawiającego diabła. Czyni to, za co otrzymuje sporą zapłatę. Dla uczczenia transakcji, właściciel "Mefista" kawiarni, w której dany obraz miał zostać zawieszony, zaprasza pana Jana do innego lokalu. Tam artysta zostaje napadnięty i dotkliwie pobity przez kilku opryszków, w wyniku czego traci przytomność. Po przetransportowaniu poszkodowanego do szpitala okazuje się, iż doszło też do złamania szczęki, skruszenia kości oczodołu prawego oka, złamania nosa, wybicia kilku zębów, wstrząsu mózgu, pęknięcia czaszki i wylewu krwi do mózgu. Lekarze nie dawają żadnej nadziei na przeżycie. ''Chyba, że stanie się cud ''- stwierdza jeden z lekarzy.

Jak prorocze w rzeczywistości okazują się być te słowa i jak ogromną moc ma szczera i gorąca modlitwa, dowiaduje się żona pana Jana jak i on sam. W czasie, kiedy kobieta po wizycie w szpitalu usilnie błaga Boga o cud ocalenia życia męża, dzieje się rzecz niezwykła. Pan Jan doświadcza śmierci klinicznej. Jak sam wspomina: ,,z tą świadomością" że mam być szybko w domu, ponieważ żona i teściowa czekają na mnie z obiadem, ,,wyszedłem'' ze szpitala. Nie zdawałem sobie sprawy, że jest już godzina druga w nocy i że moje ciało zostało w szpitalu. ,,Biegłem'' szybko ulicami Wrocławia, aż dotarłem do mojego domu przy ul. Grabiszyńskiej, jakby unosząc się, płynąc, ponieważ nie czułem styczności z ziemią[...] Do mieszkania ,,wszedłem'' normalnie , jak zwykle otwierając drzwi za klamkę. Zdziwiło mnie, że żona moja śpi na tapczanie... gdyż miała czekać z obiadem...I nagle, w jednej chwili, jakby wciągnięty wirem o niezwykłej sile, raptownie porwany zostałem w górę. Nic nie czułem i nic nie widziałem, wszędzie było ciemno... Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem niewypowiedziany ogrom potężnego i nieogarnionego światła. Jego silny i intensywny blask przenikał wszystko. Stałem oniemiały w nieustannym zachwycie i niewypowiedzianym szczęściu. Ta cudowna i niepojęta światłość patrzyła na mnie z taką dobrocią i miłością, że dusza moja rozpływała się ze szczęścia. Niezwykły był też fakt, iż od razu wiedziałem, że stoję przed obliczem samego Boga. Boga o niewyobrażalnej miłości i niezgłębionym Miłosierdziu. I w tej chwili ujrzałem całe swoje dotychczasowe życie . Oglądałem- jakby na filmie- wszystkie sceny z mojego życia. Nie wyobrażałem sobie, że wszystko będzie aż tak odkryte i obnażone. Jednocześnie czułem też, że ktoś za mną stoi...nie widziałem go, ale czułem, że jest to szatan [...], który mimo konkretnych oskarżeń duszy nie ma żadnego wpływu na decyzje Boga. Sam Bóg tak osłania duszę, jakby była Jego jedyną i tylko Jego własnością. To uczucie jest tak cudowne, że dusza nie obawia się już niczego, bo wie, że jest w ramionach najczulszego i wszechmocnego Ojca.

Nagle wszystko się zatrzymało, jakby znieruchomiało. Otworzyłem oczy. Leżałem na łóżku w szpitalnej sali, a nad sobą ujrzałem swoją żonę, która ocierała moją twarz z krwi...

Jak niewiarygodne jest Miłosierdzie Boże i jak Bóg ze zła potrafi wyprowadzić najpiękniejsze dobro przekonują się najbliżsi pana Jana i nie tylko...

W czasie, kiedy przyrzeczone dzieło powstaje, budowa kaplicy obfituje w szereg cudownych zdarzeń i pozornych zbiegów okoliczności. Niesamowita jest również ofiarność parafian. Nad wszystkim czuwa św. Faustyna i jej głos prowadzący pana Jana do właściwych miejsc i ludzi w celu uzyskania pozwoleń, materiałów, pieniędzy czy pomocy rąk ludzkich. Dnia 5 października 1997 roku biskup pomocniczy Teofil Wilski dokonuje uroczystego poświęcenia kaplicy na Mszy św. z udziałem, nieżyjącej już, siostry Kajetany ze zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia we Wrocławiu, która osobiście znała Siostrę Faustynę i podczas Mszy św. dała świadectwo jej świętości, opisując wydarzenia z jej życia oraz swoje własne wspomnienia.

Pragnieniem budujących jest mieć w kaplicy relikwie św. siostry Faustyny, tak więc po udaniu się do Łagiewnik w 1998 roku i rozmowach z siostrą Beatą, otrzymują oni malusieńką kostkę z małego palca Świętej, która obecnie znajduje się w pięknym relikwiarzu przed ołtarzem w kaplicy. Kaplica Miłosierdzia Bożego pw. św. siostry Faustyny w ,, Betlejemce"- Tarcach Osiedle zostaje oddana notarialnie wraz z otaczającą działką na rzecz parafii pw. św. Wojciecha w Wilkowyi. W październiku 2006 roku artysta kończy rzeźbę wysokości 3,7 m ze stuletniego drzewa dębowego, przedstawiającą św. Faustynę stojącą na tle Chrystusa ukrzyżowanego. Poświęcenie rzeźby nastąpiło 24. czerwca 2007 roku. Od lat kaplicę nawiedzają liczne pielgrzymki autokarowe i rowerowe, a także osoby indywidualne.

W każdą sobotę o godz. 19.00 odbywa się Msza św. niedzielna, a w każdą niedzielę o godz. 15.00 nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego połączone z odmówieniem koronki, którą prowadzi pan Jan, kustosz kaplicy.

                                                                                                                                                                                                                   Za: Różaniec 04-2007